Nową Zelandię zdecydowaliśmy się zwiedzać wynajętym na miejscu samochodem. Nocowaliśmy w małych hotelach, przydrożnych motelach, albo wynajętych domkach. Standard noclegu zależał od okolicy, w której się zatrzymywaliśmy, ale ogólnie można uznać, że warunki były przeciętne.
Naszą podróż zaczęliśmy od miasta Queenstown na południu Wyspy Południowej, a skończyliśmy w Auckland na północy Wyspy Północnej.
![](https://static.wixstatic.com/media/de575a_41c035adccb040dd9ed1f2926034ac63~mv2.png/v1/fill/w_613,h_648,al_c,q_90,enc_auto/de575a_41c035adccb040dd9ed1f2926034ac63~mv2.png)
Przejechaliśmy blisko 3 tys. kilometrów, a przeszliśmy, głównie pod górkę:-), ponad 390 km. Nowozelandzkie hasło "Six pack coming soon. New Zealand" nabrało dla nas szczególnego znaczenia:-).
![](https://static.wixstatic.com/media/de575a_b98e2830b54941e085ed94aa77a77046~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_918,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/de575a_b98e2830b54941e085ed94aa77a77046~mv2.jpg)
Miasteczko Queenstown, od którego zaczęliśmy nasze zwiedzanie NZ jest sympatycznym miejscem, którego zdecydowanie największą zaletą jest stosunkowa bliskość Milford Sound. W Queenstown jest przyzwoita baza hotelowa i restauracyjna, więc jest to świetne miejsce na nocleg, nawet gdyby trzeba było zaczekać kilka dni na poprawę pogody w Milford Sound.
Największą atrakcją Queenstown jest Queenstown Skyline Gondola. Nas wjazd kolejką na niezbyt wysoko położony taras widokowy niespecjalnie urzekł, ale na pewno jest to idealna baza wypadowa na szczyt Ben Lomond (1748 mnp).
Peter Jackson wybrał to miejsce do ekranizacji książek Tolkiena. Wiele ujęć z Władcy Pierścieni było kręconych właśnie w Queenstown i okolicach.
Jest tu też fantastyczny ogród botaniczny, założony w 1867r. Rośnie tu wiele rodzimych, jak i egzogenicznych roślin.
Następnego dnia po przylocie do Queenstown padał deszcz. Mieliśmy tego dnia zwiedzać Milford Sound, ale przełożyliśmy wycieczkę na kolejny dzień. Na szczęście pogoda się w między czasie nieco poprawiła. Milford Sound to magiczna zatoka, ale jednocześnie jedno z najbardziej deszczowych miejsc na Ziemi. Przeciętnie pada tutaj przez ponad 230 dni w roku, a więc statystycznie zaledwie 1 na 3 dni zdarza się bezdeszczowy.
Zdecydowaliśmy się na wykupienie wycieczki do Milford Sound w ramach, której odwiedza się wszystkie najciekawsze miejsca widokowe na trasie z miasteczka Ta Anau do Milford Sound
https://www.fiordlandtours.co.nz/our-tours/milford-sound-fiordland-extraordinaire/ . W sumie to było kilkanaście miejsc, Zobaczyliśmy m.in. Mirror Lake, Eglinton Valley, Cascade Creek, Hollyford Lookout i nowozelandzkie papugi Kea.
Zatoka Milford Sound ma 20 km długości i okalają ją strome brzegi o wys. ok. 300m dlatego przypomina fiordy. Są tu setki wodospadów, a nad wodą często unosi się mgła. Jest magicznie, nieco tajemniczo.
Podczas dwugodzinnego rejsu można zobaczyć setki wodospadów, leniwie wypoczywające foki, energiczne delfiny, a przy odrobinie szczęścia nawet wieloryby.
Po wizycie w Milford Sound wróciliśmy do Queenstown, skąd następnego dnia pojechaliśmy do Wanaki. To odległość ok. 70 km, a więc przejechaliśmy w godzinkę.
Wanaka to mała miejscowość nad jeziorem Wanaka. Słynie z pocztówkowych ujęć Wanaka Tree.
Ale niech Was nie zwiedzie czar tych ujęć. Drzewo rośnie w pobliżu brzegu i wcale nie jest aż takim cudem natury, ale jego fotki na pewno będą się świetnie prezentować w albumach.
![](https://static.wixstatic.com/media/de575a_84d18d78c6b54a599f9f24d5e571bb64~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_735,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/de575a_84d18d78c6b54a599f9f24d5e571bb64~mv2.jpg)
W Wanaka mieszkaliśmy w fantastycznych domkach. To było nasze ulubione lokum w NZ. Szczerze polecamy https://gcrc.co.nz
W Wanace wspięliśmy się na wyżyny naszych możliwości w NZ:-). Weszliśmy na Roys Peak (1578 m n.p.m.). Trasa ma długość 16 km, a czas przejścia zajmuje 6-8 godzin. Ale naprawdę warto. Góra leży nad jeziorem Wanaka, więc wchodząc cały czas ogląda się przepiękne widoki gór i jeziora.
Uwaga, na Roys Peak jest tylko malutki bar na samej górze, więc po drodze nie da się nic kupić. Trzeba zatem zadbać o wodę i ewentualny prowiant na drogę. I koniecznie krem z dużym filtrem przeciwsłonecznym i nakrycie głowy, bo całą drogę idzie się w pełnym słońcu. Nie ma nawet odrobiny cienia. Toalety są tylko na początku trasy i na samej górze.
W pobliżu Wanaka są także Blue Pools. To miejsce w którym jest kilka tras spacerowych, różnych długości, ale wszystkie raczej łatwe do przejścia (nie ma dużych wzniesień).
My z powodu braku czasu wybraliśmy stosunkowo krótką, ale bardzo urokliwą przechadzkę.
Z Wanaka udaliśmy się do Kaikoury. Odległość między tymi miastami to ok. 600 km, więc zatrzymaliśmy się po drodze jeszcze w Hooker Valley, żeby pozwiedzać, a przenocowaliśmy w wakacyjnym miasteczku Twizel.
Hooker Valley to wspaniała dolina w AORAKI/Mount Cook National Park u podnóża góry Mount Cook, czyli najwyższej góry w Nowej Zelandii (3724 m n.p.m.). Wiszące mosty, łagodne wzniesienia, dzikie króliczki, ... Czysty relaks. Trasa spaceru ma długość ok. 10 km, a jej przejście w swobodnym, spacerowym tempie zajmuje ok. 3 godzin.
Ok. 5 km idzie się do punktu widokowego na Mount Cook, a następnie wraca się albo tą samą trasą, albo nieco inną drogą. My rozpoczęliśmy zwiedzanie o 8:00 rano, kiedy nie było jeszcze innych ludzi, za to były króliki. Szczerze polecamy taki wczesny spacer. Wracając ok. godz. 11:00 mijaliśmy już mnóstwo zwiedzających, a po króliczkach nie było nawet śladu.
Następnego dnia dotarliśmy do Kaikoury. Dla mnie Kaikoura to foki, czarne kamieniste plaże i skaliste wybrzeża. Dotarcie do kolonii fok wymaga dość długiego spaceru, ale przyjemność patrzenia na te zwierzęta w ich naturalnym środowisku jest bezcenna.
Kaikoura to był nasz ostatni przystanek na Wyspie Południowej. Stąd pojechaliśmy do Picton oddalonego o 160 km, gdzie wjechaliśmy na prom i popłynęliśmy na Wyspę Północną, do Wellington, stolicy NZ.
Moim ulubionym miejscem w Wellington jest ogród botaniczny, z którego pochodzi większość fotek:-). Poza tym miasto nie zrobiło na nas jakiegoś szczególnego wrażenia. Sympatycznie, ale bez zachwytów.
Z Welligton udaliśmy się do Ohakune. Te miasta dzieli niecałe 300 km, więc przejechaliśmy w ok. 3,5 godziny.
Zatrzymaliśmy się w Ohakune, bo to idealne miejsce wypadowe na wyprawę po górach Tongariro Alpine Crossing (19,4 km). Niestety pogoda i wewnętrzna siła nam nie dopisały, więc musieliśmy zmienić plany. Jako plan awaryjny wybraliśmy spacer z Alpakami:-).
Bardzo żałujemy, że nie byliśmy na Tongariro Alpine Crossing, zabrakło nam 1 dodatkowego dnia w tym miejscu, żeby zrealizować plan:-(. Przez ten dzień nabralibyśmy sił i może pogoda by się poprawiła:-).
Ale spotkanie z Alpakami zaliczamy do bardzo przyjemnych. To czarne maleństwo na fotkach urodziło się tego samego dnia, w którym tam byliśmy, a ta biała ślicznotka miała zaledwie tydzień.
Z Ohakune pojechaliśmy do Rotorua, to nowozelandzka stolica zjawisk geotermalnych, zamieszkiwana w ok. 35% przez Maorysów, rdzennych mieszkańców Nowej Zelandii. Położona 215 km od Ohakune Rotorua to najbardziej cuchnące miasto w jakim kiedykolwiek byliśmy, a to za sprawą wszechobecnego zapachu siarkowodoru, przypominającego smrodek zepsutych jajek. Ale niech Was to nie zniechęca. Wokół Rotorua jest kilka super atrakcji, jak Wai-O-Tapu, Te-Puia i Hobbiton, a więc warto się przemęczyć i znieść panujący tam smrodek, zwłaszcza, że na swój sposób można się do niego przyzwyczaić.
No i można się tam do woli napatrzeć na czarne łabędzie.
My spędziliśmy w Rotorua nawet Sylwestra. Nowa Zelandia obchodzi go niemalże najwcześniej na Ziemi (tylko Republika Kiribati wyprzedza w tym NZ). Kiedy my żegnaliśmy w Rotorua stary rok, w Polsce był 31.12, ale godz. 12:00 w południe:-).
Pokaz fajerwerków w Rotorua odbywa się ok. godz. 22:00 nad jeziorem. W ciągu dnia mieszkańcy biesiadują w okolicznym parku razem ze swoimi rodzinami i znajomymi. Nie ma alkoholu, za to są liczne food trucki. Zupełnie inna atmosfera niż w Polsce. Nam się tam bardzo podobało.
Ok. 30 km od centrum Rotorua znajduje się Wai-O-Tapu. To park geotermalny, z gorącymi źródłami, w bajkowych kolorach. Aż trudno uwierzyć, że w naturze występują tak piękne kolory.
Trasa zwiedzania jest niezbyt długa, ale bardzo ciekawie zorganizowana.
W parku można również obejrzeć pokaz erupcji gejzera, a właściwie gejzerka Lady Knox - ale szczerze mówiąc tę atrakcję możecie sobie darować, jeśli wybieracie się także do Te-Puia, bo tam jest znacznie większy gejzer Pohutu, który robi o wiele większe wrażenie.
Poniżej fotki Lady Knox w całej okazałości:-)
W pobliżu Rotorua znajduje się też Te-Puia. Te Puia to również park geotermalny, ale zupełnie inny niż Wai-O-Tapu, więc rekomendujemy odwiedzenie obu tych miejsc.
W Te Puia można spotkać rdzennych Maorysów. Dowiedzieć się wielu ciekawych informacji o ich historii i kulturze. Zobaczyć ich niezwykłe ręcznie wykonane przedmioty. Niektóre można kupić, ale ostrzegam, do tanich nie należą, a przylatując do Australii należy jest zgłosić do oclenia.
W Te Puia można też napatrzeć się dowoli na największy gejzer w Nowej Zelandii - Pōhutu Geyser, który co kilkanaście minut, wyrzuca w górę, na wysokość ok. 20 metrów, strumienie gorącej wody i pary.
My połączyliśmy zwiedzanie Te-Puia z wieczorkiem kulturalnym i kolacją.
Dzięki temu mamy też urocze zdjęcia gejzera Pohutu zrobione o zachodzie słońca.
Szczęśliwcy mogą też zobaczyć w Te-Puia słynne nowozelandzkie kiwi, czyli ptaki występujące wyłącznie w Nowej Zelandii, będące symbolem narodowym tego kraju. Nam się niestety nie udało, chociaż odwiedziliśmy Kiwi House:-(. Niestety kiwi akurat się gdzieś pochowały, więc musieliśmy się zadowolić jedynie ich imitacją. Po cichu przyznam, że nie znam nikogo kto by kiwi widział na żywo:-).
Kolejnym fantastycznym miejscem w pobliżu Rotorua jest Hobbiton. Hobbiton, to oryginalny plan filmowy z Władcy Pierścieni i Hobbita. Fanów trylogii Tolkiena na pewno zachwyci. Inni będą mogli podziwiać z jaką pieczołowitością tworzone są rekwizyty filmowe i jaką iluzją jest to co widzimy potem na ekranie. Polecam wszystkim, którzy chcieliby poczuć magię filmów.
Z Hobbitonu, pod koniec trzeciego tygodnia zwiedzania Nowej Zelandii, pojechaliśmy ok. 180 km na północ, aby wypocząć na plażach Coromandel.
Plaże są tam piaszczyste, bardzo szerokie, Pacyfik cieplutki, a fale idealne do surfingu.
Z plaży można pójść na pobliski punkt widokowy, ale weźcie odpowiednie obuwie. Część drogi trzeba przejść po bardzo kamienistej plaży, a potem dosyć długi spacer ścieżką pod górę, a na końcu stromy fragment. My byliśmy w japonkach i to był dramat. Po kamieniach, a później ostatni stromy fragment musieliśmy pokonać boso - nie polecam. Ale widok z góry wart poświęcenia:-).
Ostatnim, zachwycającym miejscem jakie odwiedziliśmy w Nowej Zelandii była Cathedral Cove.
Malutka plaża z rajskim widokiem, otoczona niesamowitymi skałami.
![](https://static.wixstatic.com/media/de575a_e69cc322a3d64a74a044a9d40f3fb6f7~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_735,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/de575a_e69cc322a3d64a74a044a9d40f3fb6f7~mv2.jpg)
Jak to w Nowej Zelandii, żeby dostać się na plażę, trzeba się najpierw trochę nachodzić. Zaraz, zaraz, czy ja już wspominałam, że w Nowej Zelandii wszędzie jest pod górkę?:-). Spacer do Cathedral Cove zajmuje ok. 45 minut, asfaltową drogą prowadzącą po okolicznych wzniesieniach z zapierającymi dech widokami.
Pod koniec trasy są dosyć długie schody, których nie da się ominąć i trzeba po nich zejść, aby dostać się na plażę.
![](https://static.wixstatic.com/media/de575a_eb10770218924dcab89664429f650f1f~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_1307,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/de575a_eb10770218924dcab89664429f650f1f~mv2.jpg)
Ta malutka plaża jest tak urocza, że aż trudno oderwać od niej oczy. Kolory wody, biel skał, przepiękne barwy skalistych zboczy. Po prostu cudo.
A taki jest widok z plażowej toalety:-)
![](https://static.wixstatic.com/media/de575a_bc5e56fdb8344d248ede74e0a815e13a~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_735,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/de575a_bc5e56fdb8344d248ede74e0a815e13a~mv2.jpg)
Plaża podzielona jest na dwie części pomiędzy którymi jest "skalne okno".
Na plażę można się też dostać łodzią. To z pewnością również dostarczy zachwycających wrażeń.
Z Coromandel pojechaliśmy do oddalonego o ok. 170 km Auckland skąd polecieliśmy do Australii.
O naszej podróży po Australii możecie przeczytać tutaj: https://www.podrozneinspiracje.pl/post/10-000-kilometr%C3%B3w-kamperem-przez-australi%C4%99
Commentaires